Bałtowskie Bezdroża – 11-13.10.2013 – IX EDYCJA

IX edycję rajdu samochodów terenowych Bałtowskie Bezdroża mamy za sobą. Ponieważ pozytywne piętno odbiła na nim główna nagroda, czyli wyjazd do Moab, walce na trasach towarzyszyła ogromna determinacja załóg.

Klasy Turystyczna i Wyczynowa spotkały się z nie lada wyzwaniem, gdyż Dolina Opatówki okazała się pełna niespodzianek, a ukształtowanie terenu zafundowało wyjątkową różnorodność off roadowych doznań, preferując wszechstronność przygotowania, doświadczenie w trudnym i nieprzewidywalnym terenie oraz gotowość do podejmowania najwymyślniejszych prób. Szacunek należy się wszystkim, którzy podjęli rękawicę, gdyż staraliśmy się postawić wyjątkowo wysoko poprzeczkę. Kilka punktów na trasie załóg startujących w klasie Wyczynowej można nazwać „małym extremem”, a kilka z Turystyka „prawdziwym wyczynem”. Nie dość na tym, o wynikach decydowały nie tylko coraz wyższa sprawność załóg i rosnący poziom przygotowania aut, ale również taktyka. Chłodna kalkulacja na poszczególnych odcinkach pozwalała wybierać warianty najbardziej korzystne z punktu widzenia zysków i strat, z czego załogi chętnie i skutecznie korzystały. Górę nierzadko brały jednak sportowe ambicje i kawalerska fantazja. Stąd tak wiele przetasowań w czołówce oraz, mimo aż 18 (!) różnych prób na czas z 35 (!) pieczątkami, dramatów tzw. „jednego błędu”. Mimo wszystko wydaje się, że ostateczne wyniki są wyjątkowo obiektywne i stanowią efekt konsekwentnej, bezbłędnej oraz mistrzowskiej jazdy na całej trasie jesiennej edycji Bałtowskich Bezdroży. Ostatecznie nagrody odebrało tylko kilka załóg ale wyrazy uznania składamy wszystkim startującym, gdyż samo podjęcie wyzwania, świadczy o „twardym” off roadowym charakterze, a przecież po to organizujemy Bałtowskie Bezdroża, by go sprawdzić.

Relacja redakcji terenowo.pl

Tegorocznej jesieni droga do mekki amerykańskiego off-roadu – Moab, wiedzie przez polski Bałtów. Wszyscy, którzy mieli smak na prawdziwe Jeep Safari w USA, gotowi do walki o podium, stawili się na jesiennym rajdzie Bałtowskie Bezdroża. Tam właśnie nagrodą główną dla każdej z klas (Turystyk, Wyczyn, Adventure, Extreme) był przyszłoroczny wyjazd do Stanów Zjednoczonych. Przy takiej premii wydawać by się mogło, że na trasie czekają na nas jedynie krew, pot i łzy. Nic bardziej mylnego! Bałtowskie Bezdroża jak zwykle pokazały klasę i to, co najważniejsze, czyli fantastyczny klimat.

Początek
Już po pierwszych minutach prologu było wiadomo, że i w tym roku rywalizacja będzie zacięta. Pozornie prosty i łatwy odcinek zebrał jednak swoje żniwo. Ci, którzy zbyt mocno popuścili wodze swojej fantazji, musieli walczyć później z urwanymi przewodami hamulcowymi, zwrotnicami, krzyżakami czy uszkodzonym zawieszeniem. A to był dopiero początek. Dachowania i wszelkiego rodzaju cyrkowe przechyły pozostawiono na etap nocny, w którym również nie obyło się bez licznych awarii. O trudności odcinków nocnych może świadczyć fakt, że w klasie Adventure tylko dwie ze wszystkich załóg zdecydowały się na pokonanie bagiennego OSu z orzeźwiającą, bo lodowatą wodą.

Odcinki specjalne
Sobota to dzień pod znakiem prawdziwej jazdy terenowej. Porównując do edycji poprzedniej – wiosennej i tym razem Bałtów zaoferował to, co ma najlepsze. Jeszcze ciekawsze tereny, jeszcze trudniejsze trasy i jeszcze lepszą zabawę niż na wiosnę. Tereny, które dawały się we znaki zarówno pilotom, jak i zalewanym przez mroźną wodę kierowcom. O tym, jaką miała ona temperaturę może powiedzieć Artur Owczarek (Power Off-road Team), który na jednym z etapów musiał wypłynąć z zatopionego Black Tanka przez okno pilota. Po tym zdarzeniu trasę dla klasy Extreme „przetaśmowano” i nieco zmodyfikowano jej trudność. Jak sami zawodnicy komentowali, na tych Bałtowskich Bezdrożach nie tylko Extreme mógł poszczycić się wysokim poziomem trudności. Niektórzy uznawali odcinki Adventure za równie, a czasami nawet bardziej wymagające (mam na myśli zawodników klasy Extreme). Odcinek o wdzięcznej nazwie „Pole Minowe” wymagał od nich nie lada zdolności taktycznych. W tym miejscu warto zauważyć, że sposób pokonywania OSów w obu klasach różnił się nieco od siebie – na korzyść załóg Adventure. Oni swoje odcinki specjalne mimo wszystko próbowali pokonać na kołach. Za każdym razem wjeżdżali na próbę, a nie zakładali od razu wspinaczki linowej. Za każdym razem to samochód był najpierw w błocie, a nie pilot z liną w ręce. Tę drugą metodę dość często praktykowano w klasie Extreme, gdzie zwykle jeszcze przed startem do błotnych OS-ów pilot dzielnie dzierżył linę w dłoni.

Nie tylko Extreme
Bałtowskie Bezdroża to nie tylko klasa Extreme i Adventure. Równie wytrwale i nie bez trudności w walce o zwycięstwo było w klasach Turystyk i Wyczyn. Często lekceważonym w relacjach rajdowych zawodnicy, którzy decydują się na start SAMOCHODEM (a nie zmotą), należą się słowa uznania. W ich przypadku próby również nie były takie proste. To właśnie załogi z tych klas tym razem skupiały wokół siebie największą liczbę kibiców i „pilotów pomocniczych”. Zazwyczaj załoga pokonywała odcinek specjalny nie w dwójkę, a na przykład… piątkę. Pilot pilotem, ale nie trudno było o trzech czy czterech „pomagierów” krzyczących zza taśmy. Nie ma co! Jazda w terenie to w końcu praca zespołowa. I tutaj wreszcie doczekaliśmy się załóg żeńskich! Panie równie zacięcie walczyły o zwycięstwo. Oliwy do ognia może dodać fakt, że w wielu przypadkach pokonywały swoich rywali świetną taktyką. Jak to mówią? Głową – nie siłą 🙂

Wsparcie
Tajemnicza Oaza, Kilimandżaro, Stawik Zwariowanej Helki czy Droga Pytona to tylko kilka z tegorocznych jesiennych propozycji Bałtowskich Bezdroży. Co można przyznać jednogłośnie, to wspaniała różnorodność tras i propozycji dla wszystkich klas. Przy obecnych trudnościach z organizacją rajdów w Polsce, Bałtowskie Bezdroża stanęły na wysokości zadania. Warto wspomnieć o tym, o czym usłyszeliśmy już na samo zakończenie rajdu. Przy organizacji imprezy z takim rozmachem potrzeba naprawdę ogromnego wsparcia sztabu ludzi. Impreza na takim poziomie nie jest zorganizowana przez kilka osób, ale praktycznie przez wszystkich mieszkańców Bałtowa i okolic. I to chyba jest kluczem do całego sukcesu, to ogromne wsparcie nadaje klimat całego rajdu.

Nagrody
W IX edycji Bałtowskich Bezdroży oprócz nagród głównych przyznano także i nagrody specjalne – za wybitne osiągnięcia podczas całego rajdu. I tak najlepszy czas Prologu w klasach Turystyk/Wyczyn wykręciła załoga Krzysztof Dejewski i Bartek Bakalarczyk. Najlepszy czas Prologu w klasach Adventure / Extreme należał do Krzysztofa Wróblewskiego i Bartłomieja Krzywkowskiego. Nagrodę Fairplay otrzymały załogi ADV 129 – Mariusz Wilk i Marcin Krawczyk oraz EXT 116 – Piotr Zdziebłowski i Mariusz Mielnicki. Ci ostatni holowali zmarłego na zawał Jeepa (padł rozrząd) Dagmary Kowalczyk i Wojtka Głowackiego przez całe 8 kilometrów po trasie odcinka.

Największym pechowcami rajdu okazali się Agnieszka i Tomasz Borkowscy – przez większość czasu walczyli w czołówce, a niekorzystnym zbiegiem wydarzeń uplasowali się w dalekiej odległości od podium. Aby docenić ich trud, nagrodzeni zostali darmowym udziałem w wiosennym rajdzie Operacja Solny Gród (okolice Bochni).

Debeściakami rajdu, czyli załogami które wywarły największe wrażenie na kibicach i całej publiczności w poszczególnych klasach zostali Karol Hofman i Monika Hofman (Turystyk/Wyczyn) oraz Mariusz Niemiec i Karol Obrał (Adventure/Extreme).

Do Moab pojadą…
Warto podkreślić, że niektóre załogi od pierwszego miejsca, a tym samym od Moab dzieliło jedynie 5 minut…

Klasa TURYSTYCZNA:
I miejsce: Olaf Chłopek, Karol Soboń
II miejsce: Tomasz Szloser, Norbert Kamoda
III miejsce: Marcin Jaśkaczek, Waldemar Niezabitowski

Klasa WYCZYN:
I miejsce: Piotr Plackowski, Jakub Plackowski
II miejsce: Piotr Jankowski, Marcin Jankowski
III miejsce: Grzegorz Perchacz, Grzegorz Łagodzic

Klasa ADVENTURE:
I miejsce: Fryderyk Głowacki, Łukasz Mucha
II miejsce: Mariusz Iłowiecki, Mateusz Iłowiecki
III miejsce: Maciej Fras, Karol Jakubowski

Klasa EXTREME:
I miejsce: Artur Owczarek, Roman Popławski
II miejsce: Gerard Stachal, Michał Stachal
III miejsce: Patryk Poręba, Mariusz Borowski